Obserwował już ją jakiś czas.
Czasami nawet za nią szedł w
stosownej odległości by się upewnić czy nikt jej nie podbił oka,
a jeśli jednak to kim była ta osoba.
Olek czuł się za nią odpowiedzialny.
Była jego sąsiadką i najlepszą przyjaciółką.
Cały czas miał w pamięci jej wyraz
twarzy, kiedy idąc do sklepu zobaczył ją z tym opatrunkiem.
Była taka... obojętna.
Nie chciała mu nic powiedzieć.
Kiedy tylko tamtego dnia wrócił do
domu, przed zaśnięciem napomniał samego siebie, że jego
obowiązkiem jako detektywa jest obserwowanie obiektu. Złagodził
jednak swoje napomnienie zwracając uwagę na to że Tośka wcale nie
jest już intruzem i obiektem wyłącznie jego śledztwa ale również,
osobą której nie raz mówił o swoich problemach.
Odłożył lornetkę na biurko i opadł
na łóżko pozwalając przyjemnym wspomnieniom zalać głowę.
Wspominał nie raz z uśmiechem kiedy
przychodził i ją pilnował pod nieobecność jej rodziców. Zawsze
bawiło go gdy czasami opowiadając jej historię o niedźwiedziu
dodawał jakieś niestworzone wątki.
Tośka unosiła się wtedy na łokciach
i wlepiała w niego swoje duże okrągłe oczy.
Lekko czochrał jej rude włosy i mówił
rozbawionym głosem „A potem niedźwiedź się budził i po
rozejrzeniu się dokładnie wokół siebie uspokajał się. Wciąż
był na tym samym niebiesko – zielonym oceanie”.
Po tych słowach Tośka układała się
ponownie na poduszce obejmując chudymi rękami pluszową kaczkę
której imię kiedyś mu zdradziła.
Na to wspomnienie uśmiechnął się
szeroko odsłaniając w miarę równe zęby.
Pamiętał jakby to było wczoraj,
kiedy przyszły ósme urodziny Tosi.
Przyszedł tylko on. Co jednak
zaskakiwało, kiedy przekroczył próg jej domu od razu się
ucieszyła.
Nie usłyszał wypowiedzianego smutnym
dziecięcym głosem „chociaż ty...”. Nie. Tośka właśnie na
niego oczekiwała.
Nie raz nurtowało go dlaczego on ma
kilku dobrych przyjaciół i wielu kolegów, a ona ma tylko jego.
Nigdy jednak nie zapytał. Nie chciał
robić jej przykrości.
Kiedy zjedli już tort, który smakowo
go nie zaskoczył (zdążył już ją dokładnie poznać by wiedzieć,
że to nałogowy pożeracz czekolady), Tosia pociągnęła go za
palec do swojego pokoju.
Pokazała mu widok z okna o którym on
nawet nie miał pojęcia.
Z jej okna poza jego domem było widać
sieć domów a za nimi ciemny las nad którym górowało niebo
piegowate w gwiazdy.
Olek był zachwycony.
Kiedy już wychodził od niej zapytała
go cicho.
- Czy jutro przyjdziesz? Ja i Hanka
chciałybyśmy zbudować bałwana kaczkę ale nie umiemy. Pomożesz?- Kim jest Hanka? - zapytał zaskoczony.
- No jak to kim?! - Oburzyła się jak tylko ośmiolatka może się oburzyć i z lekko gniewną choć uroczą miną pokazała mu swoją pluszową kaczkę.
Olek uśmiechnął się wtedy i
powiedział łagodnie
- Wiesz... myślę, że kaczka... to
znaczy Hanka trochę zmarznie. Ale jeśli ty będziesz miała ochotę
mogę przyjść i ci pomóc.
Na jej twarzy w tamtym momencie wykwitł
ogromny uśmiech jakiego jeszcze nigdy nie widział. Zaskoczyło go
jak bardzo ten szczerbaty uśmiech jest szczery.
Tośka była po prostu zwyczajnie
szczera w swoich gniewach i radościach. Była prosta co chyba
najbardziej czyniło z niej idealną przyjaciółkę. Cała ta
niewinność i prostota sprawiały, że mimo jego szczerego
nieznoszenia młodszych dzieciaków (bo który dorosły chciałby
gadać z dzieciakami) ona była wyjątkiem.
Olek roześmiał się na łóżku.
Kiedy na następny dzień przyszedł by
pomóc Tosi z bałwanem kaczką, ona wyszła z Hanką ubraną w jej
sweter, z dumą i determinacją na twarzy.
Na jego pełne rozbawienia spojrzenie
odpowiedziała zaciekle
- Mówiłeś że się przeziębi!
Teraz nie ma szans!
Wciąż z szerokim uśmiechem na ustach
Olek podniósł się z łóżka.
Kiedy wstał na nogi chwycił się za
podbrzusze i upadł na podłogę z hukiem.
Chwilę później do pokoju wbiegli
jego rodzice.
Zdenerwowani prymitywnie zbadali syna.
Ojciec ucisnął lekko miejsce kawałek
za pępkiem i gdy Olek wygiął się w łuk i zawył jak zranione
zwierze, rzucił krótko do żony
- Przygotuj mi kluczyki do auta i
kurtkę. Musimy jechać do szpitala. - Żona natychmiast wykonała
polecenie męża gdy ten umiejętnie wziął chudego i niezbyt
umięśnionego Olka na ręce i zniósł go.
Olek myślał tylko o tym by przestało
boleć. Miał wrażenie, że umiera.
fantastyczny post
OdpowiedzUsuńFajnie napisane
OdpowiedzUsuńCudo, czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńsuper się czyta, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz, podziwiam chęci i pomysłowość :)
OdpowiedzUsuń