Nie jestem tylko okładką - cz. 13

Obserwował już ją jakiś czas.
Czasami nawet za nią szedł w stosownej odległości by się upewnić czy nikt jej nie podbił oka, a jeśli jednak to kim była ta osoba.
Olek czuł się za nią odpowiedzialny. Była jego sąsiadką i najlepszą przyjaciółką.
Cały czas miał w pamięci jej wyraz twarzy, kiedy idąc do sklepu zobaczył ją z tym opatrunkiem.
Była taka... obojętna.
Nie chciała mu nic powiedzieć.
Kiedy tylko tamtego dnia wrócił do domu, przed zaśnięciem napomniał samego siebie, że jego obowiązkiem jako detektywa jest obserwowanie obiektu. Złagodził jednak swoje napomnienie zwracając uwagę na to że Tośka wcale nie jest już intruzem i obiektem wyłącznie jego śledztwa ale również, osobą której nie raz mówił o swoich problemach.
Odłożył lornetkę na biurko i opadł na łóżko pozwalając przyjemnym wspomnieniom zalać głowę.
Wspominał nie raz z uśmiechem kiedy przychodził i ją pilnował pod nieobecność jej rodziców. Zawsze bawiło go gdy czasami opowiadając jej historię o niedźwiedziu dodawał jakieś niestworzone wątki.
Tośka unosiła się wtedy na łokciach i wlepiała w niego swoje duże okrągłe oczy.
Lekko czochrał jej rude włosy i mówił rozbawionym głosem „A potem niedźwiedź się budził i po rozejrzeniu się dokładnie wokół siebie uspokajał się. Wciąż był na tym samym niebiesko – zielonym oceanie”.
Po tych słowach Tośka układała się ponownie na poduszce obejmując chudymi rękami pluszową kaczkę której imię kiedyś mu zdradziła.
Na to wspomnienie uśmiechnął się szeroko odsłaniając w miarę równe zęby.
Pamiętał jakby to było wczoraj, kiedy przyszły ósme urodziny Tosi.
Przyszedł tylko on. Co jednak zaskakiwało, kiedy przekroczył próg jej domu od razu się ucieszyła.
Nie usłyszał wypowiedzianego smutnym dziecięcym głosem „chociaż ty...”. Nie. Tośka właśnie na niego oczekiwała.
Nie raz nurtowało go dlaczego on ma kilku dobrych przyjaciół i wielu kolegów, a ona ma tylko jego.
Nigdy jednak nie zapytał. Nie chciał robić jej przykrości.
Kiedy zjedli już tort, który smakowo go nie zaskoczył (zdążył już ją dokładnie poznać by wiedzieć, że to nałogowy pożeracz czekolady), Tosia pociągnęła go za palec do swojego pokoju.
Pokazała mu widok z okna o którym on nawet nie miał pojęcia.
Z jej okna poza jego domem było widać sieć domów a za nimi ciemny las nad którym górowało niebo piegowate w gwiazdy.
Olek był zachwycony.
Kiedy już wychodził od niej zapytała go cicho.
- Czy jutro przyjdziesz? Ja i Hanka chciałybyśmy zbudować bałwana kaczkę ale nie umiemy. Pomożesz?
- Kim jest Hanka? - zapytał zaskoczony.
- No jak to kim?! - Oburzyła się jak tylko ośmiolatka może się oburzyć i z lekko gniewną choć uroczą miną pokazała mu swoją pluszową kaczkę.
Olek uśmiechnął się wtedy i powiedział łagodnie
- Wiesz... myślę, że kaczka... to znaczy Hanka trochę zmarznie. Ale jeśli ty będziesz miała ochotę mogę przyjść i ci pomóc.
Na jej twarzy w tamtym momencie wykwitł ogromny uśmiech jakiego jeszcze nigdy nie widział. Zaskoczyło go jak bardzo ten szczerbaty uśmiech jest szczery.
Tośka była po prostu zwyczajnie szczera w swoich gniewach i radościach. Była prosta co chyba najbardziej czyniło z niej idealną przyjaciółkę. Cała ta niewinność i prostota sprawiały, że mimo jego szczerego nieznoszenia młodszych dzieciaków (bo który dorosły chciałby gadać z dzieciakami) ona była wyjątkiem.
Olek roześmiał się na łóżku.
Kiedy na następny dzień przyszedł by pomóc Tosi z bałwanem kaczką, ona wyszła z Hanką ubraną w jej sweter, z dumą i determinacją na twarzy.
Na jego pełne rozbawienia spojrzenie odpowiedziała zaciekle
- Mówiłeś że się przeziębi! Teraz nie ma szans!
Wciąż z szerokim uśmiechem na ustach Olek podniósł się z łóżka.
Kiedy wstał na nogi chwycił się za podbrzusze i upadł na podłogę z hukiem.
Chwilę później do pokoju wbiegli jego rodzice.
Zdenerwowani prymitywnie zbadali syna.
Ojciec ucisnął lekko miejsce kawałek za pępkiem i gdy Olek wygiął się w łuk i zawył jak zranione zwierze, rzucił krótko do żony
- Przygotuj mi kluczyki do auta i kurtkę. Musimy jechać do szpitala. - Żona natychmiast wykonała polecenie męża gdy ten umiejętnie wziął chudego i niezbyt umięśnionego Olka na ręce i zniósł go.
Olek myślał tylko o tym by przestało boleć. Miał wrażenie, że umiera.

Komentarze

Prześlij komentarz