Nie jestem tylko okładką - cz. 11

Przez następne dni Olek obserwował dom Tośki przez lornetkę.
Zauważył, że nikt już jej nie czyta bajki.
Dzień po jego wizycie nie chciała słuchać ani jak czyta jej mama, ani tata.
Chodził do szkoły, spotykał się z kolegami, ale często myślami był zupełnie gdzie indziej. Cała sprawa nie dawała mu spokoju.
Mimo wszystko na półrocze jego oceny były bardzo dobre, a rodzice niczego nie zauważyli w zachowaniu syna.
Gdy nadszedł sylwester Olek został sam w domu. Rodzice wyszli do przyjaciół mieszkających parę ulic dalej.
Siedział w pokoju, podgryzał małe krakersy i obserwował dom Tośki, licząc że w sylwestra coś się stanie, co będzie mógł zanotować.
Jednak jedyne co zaobserwował to to że sześciolatka cały czas spędziła w swoim pokoju a gdy zaczęło się puszczanie fajerwerków, wpatrywała się jak zahipnotyzowana przez szybę w kolorowe światła.
Jej rodzina siedziała w salonie i bawiła się w najlepsze.
Parę razy ktoś do niej zaszedł jednak ona zawsze spokojnie kiwała głową w przeczącym geście.
Luty.
Tak długo oczekiwane ferie nareszcie nadeszły.
Zima tym razem była porządna.
Olek ulepił ogromnego bałwana przed domem razem z tatą.
Kiedy właśnie go dekorowali, zobaczył sąsiadkę – mamę Tośki, idącą do domu z jakimś dużym pudełkiem, które niosła tak ostrożnie jakby tam była bomba która przy większym ruchu wybuchnie.
Na pudełku było logo jednej z najlepszych cukierni przy osiedlu.
Olek pomyślał, że musiała kupić jakieś dobre rzeczy.
Zaczął sobie przez chwilę wyobrażać różne rodzaje szarlotki i jabłecznika polane lekko lukrem.
Z zamyślenia wyrwał go serdeczny głos sąsiadki
- Dzień dobry! Czy to nowy członek rodziny? Jaki elegancki! - Zaśmiała się życzliwie
- Prawie! Jeszcze tylko go trzeba do końca wystroić. - Odpowiedział pogodnie tata Olka.
- Dzień dobry. - Powiedział ciszej Olek wyrwany z marzeń o szarlotce na ciepło z bitą śmietaną.
Gdy sąsiadka weszła do domu, Olek i tata skończyli bałwana.
Porzucali się jeszcze chwilę śnieżkami i wrócili do domu, by ogrzać się przy ciepłym obiedzie, który przygotowywała z uśmiechem mama Olka.
Po obiedzie rodzice Olka wspólnie zabrali się za zmywanie i cicho śmiejąc się o czymś między sobą rozmawiali.
Spojrzał na nich zastanawiając się co ich tak bawi, po czym wzruszył chudymi ramionami i poszedł do swojego pokoju na codzienną inspekcje przez lornetkę domu Tośki.
Nic jednak nowego się nie działo, więc usiadł na łóżku i zanurzył się w książce którą miał jako lekturę na ferie. Była dosyć ciekawa.
Gdy Olek skończył czytać na dworze było już ciemno.
Westchnął cicho zerkając w okno za którym było czarno. Godzina 18, a tu jak w nocy.
Nie przepadał za zimą. Za szybko było ciemno.
Przeciągną się lekko i postanowił spojrzeć co dzieje się u Tośki.
Nie spodziewał się niczego wielkiego jak zawsze.
Był ciekaw czy zjedli już te dobre szarlotki które niosła mama Tośki. Był pewien, ze ciastem w pudełku na pewno była szarlotka. Bo co niby innego?!
Usiadł na swoim obrotowym fotelu i spojrzał przez lornetkę.
Był zaskoczony.
W salonie u sąsiadów paliło się mocne światło.
Ojciec Tośki stał ubrany w kurtkę, a matka rozmawiała właśnie z Tośką.
Jej wyraz twarzy z pełnego radości powoli zmieniał się w lodową maskę.
Jej pyzowata zaróżowiona twarz powoli traciła barwy i stawała się chłodna, blada.
Matka pokazywała jej to na kuchnię, to na kuchenkę.
Tośka parę razy bez słowa przytaknęła.
Matka musiała jej coś tłumaczyć. Tylko co?
Kiedy skończyła, ucałowała córkę w czoło, pogłaskała lekko jej włosy, po czym ubrała buty i kurtkę i razem z ojcem Tośki wyszli.
Olek był zaskoczony, że zostawiają ją bez opieki.
Obserwował dalej. Miał silne przeczucie, że coś jest nie tak.
Tośka przez dłuższą chwilę stała w bezruchu zwrócona w stronę drzwi. Wyglądała jak mały posąg. Zimny, biały.
Po pewnym czasie ruszyła się powoli w stronę drzwi. Poszła je zamknąć. Gdy wróciła do pokoju, miała opuszczoną lekko głowę. Spojrzała niemrawo na pudełko stojące na blacie w kuchni, po czym zaskakująco spojrzała prosto w oczy Olka.
Zobaczył ja wyraźnie. Jej bladą twarz.
Była przerażająca. Jej oczy stały się ciemne, prawie stapiając się barwą z źrenicą a na policzkach było widać naczynia krwionośne jakby skóra spod jej oczu aż po brodę stała się delikatna i prawie przezroczysta jak ryżowy papier.
Jej twarz nie miała wyrazu. Wyglądała jak marmurowa maska.
Olek odskoczył od okna zrzucając na podłogę niechcący lornetkę. Siłą powstrzymał się by nie krzyknąć. To było jak zobaczyć na żywo postać z najgorszego horroru.
Usiadł na łóżku i dyszał wystraszony. Słyszał w uszach własne serce.
Cały czas przed oczyma widział jej twarz. Jej ciemne prawie czarne oczy. Wyglądała tak jakby dawno umarła, jakby jej dusza dawno uleciała, ale opuszczone ciało miało jeszcze jakieś możliwości ruchu i mowy.
Była po prostu straszna.
Olek nigdy nie bał się horrorów. Prawie nic go nie ruszało, ale Tośka... Ona była straszna.
Siedział przez chwilę i uspakajał się.
Kiedy doszedł do siebie spojrzał na swoją lornetkę.
Wiedział, że każdy dobry detektyw mimo własnych lęków będzie dociekał prawdy.
Wziął głęboki wdech po czym ponownie podszedł do okna i przysunął lornetkę by spojrzeć jak wygląda sytuacja.
Pewien był że zastanie jakieś demony wirujące po domu sąsiadów, z których jeden będzie miał twarz Tośki.
Powoli przesuwał głowę w stronę salonu który jako ostatni obserwował.
Nastawiał się na przerażające rzeczy jednak gdy spojrzał znów przez okno w salon sąsiadów, zastał słabsze oświetlenie w środku, ciszę i... pustkę. Nie było tam nikogo.
Olek poczuł się zdezorientowany. Przyjrzał się na szybko całemu domostwu, jednak wszędzie było zgaszone światło.
Wrócił wzrokiem ponownie do salonu oblanego półmrokiem. Nie było tam włączonej telewizji co oznaczało, że Tośka nie ogląda bajek. Nie widział jej nigdzie.
Przyglądał się uważnie gdy nagle przewróciło się wysokie krzesło stojące wcześniej przy małym barze w kuchni.
Olek aż podskoczył. Zawziął się jednak w sobie i wpatrywał się uważnie w salon i miejsce przy krześle oczekując tego co je przewróciło.
Stał w ciszy czując, że coś zaraz się wyłoni z mroku, gdy nagle do jego pokoju weszła mama wołając go.
- Olku! - W tym momencie krzyknął wystraszony i upuścił swoją lornetkę na stopy co spotęgowało krzyknięcie.
Mama spojrzała uważnie na syna który właśnie stał blady jak ściana i bąkał coś pod nosem masując obolałą stopę.
Wzruszyła ramionami i zaczęła
- Mam sprawę do Ciebie synku. Jakąś chwilę temu dostałam telefon od naszej sąsiadki, wiesz mamy Tosi. Musiała dziś razem z mężem pilnie pojechać do pracy. Jakiś ważny projekt mają czy coś w tym stylu co oznacza że musieli zostawić córkę samą w domu. Co gorsza w urodziny. Biedaczynka. Musi być jej przykro. Siódme urodziny i samotnie... - Nagle Olka olśniło.
To było w pudełku! Tort. Dlatego Tośka była taka smutna gdy wychodzili!
Wszystko zaczęło do niego docierać.
Było mu wręcz smutno. Wyobraził sobie jak on sam by się czuł gdyby w jego urodziny zabrakło rodziców. Okropne.
- Sąsiadka, zapytała mnie czy nie wiem czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór. Dzwoniła do swojej siostry czy nie zabrałaby do siebie Tosi, lub czy z nią by nie została, jednak ta przyjedzie za około 3 godziny. Mieszka półtory godziny stąd, ale musi jeszcze wrócić z pracy i przyszykować się do nocowania u nich. - Kontynuowała mama.
Olek na nią spojrzał i nie dając jej skończyć powiedział z pewnością w głosie
Tak. Pójdę posiedzę z nią, ale musisz coś dla mnie zrobić mamo.
- Mianowicie? - Zapytała go mama, patrząc na niego z typową matczyną podejrzliwością.
- Proszę, zrób na szybko kartkę. No wiesz urodzinową. Ja nie umiem. - Przyznał ze smutkiem w głosie. - Ona ma urodziny wiesz... nic dla niej nie mam, a nie wyobrażam sobie dać jej czegoś co na przykład należy do mnie.
Mama spojrzała na niego w zamyśleniu pokiwała głową, po czym poszła na dół.
Olek przez chwilę nie rozumiał o co chodzi, po czym zaczął się pakować do plecaka licząc, że mama jednak poszła zrobić dla niego kartkę.
Kiedy powoli już kończył ustalając w myślach listę rzeczy, które ze sobą zabiera, do pokoju weszła jego mama z lekko obsypaną brokatem kartkę w serduszka i motylki z dużym tortem narysowanym na środku.
- Nie miałam pomysłu co by tu dać więc zrobiłam na prędce taką prostą kartkę – Zaczęła się tłumaczyć synowi
- Mamo, jest naprawdę fajna. - Odpowiedział Olek podziwiając matkę za zdolność robienia  czegoś tak ładnego na szybko. - Teraz jeszcze się podpiszę i pójdę.
- Dobrze, w razie coś to przyjdź. - Odpowiedziała opiekuńczo matka patrząc czujnie na syna podpisującego zrobioną przez nią kartkę.
Zaraz po podpisaniu Olek pobiegł się ubrać i poszedł szybko do sąsiadów.
Stanął na progu i w milczeniu wstrzymał oddech, po czym wypuścił powietrze i zapukał, obawiając się że drzwi zaraz lekko same się uchylą ze skrzypieniem.
Zamiast tego jednak, drzwi lekko się uchyliły a zza nich wyłoniła się pyzowata, blada twarz Tosi
- Co chcesz? - Zapytała cicho.
Widział po jej oczach, że płakała. Widział te smutne zielone i wielkie oczy.
- Chciałem Ci złożyć życzenia, no i przyszedłem na twoje urodziny. - Powiedział łagodnie do niej. - Mam też niespodziankę dla Ciebie co do podróży niedźwiedzia na krze lodu.
- Ale on nie umrze prawda? - Zapytała go lekko łamiącym się cichym głosem, który sprawił że jeszcze bardziej było mu jej żal.
- Nie. - Odpowiedział jeszcze bardziej łagodnie.
Chwilę później Tosia otworzyła mu drzwi i wpuściła go.
Ku jego zaskoczeniu w salonie paliło się normalne światło, krzesło stało na miejscu, a w centralnym miejscu grała telewizja z powtórkami kreskówek i zapowiedzią kaczuszki Mo Mo.
Olek uklęknął by rozwiązać buty.
Tosia usiadła na kanapie. Przypatrywała mu się pochylając lekko głowę i rozsypując na ramionach złoto rude włosy.
Niczym nie przypominała tego obrazu który ujrzał zaraz po wyjściu jej rodziców.
Usiadł koło niej i uśmiechnął się do niej.
Tośka odwróciła głowę w stronę bajki. Akurat Mo Mo miała urodziny i był to odcinek gdzie było u niej pełno gości.
Olek spojrzał na Tośkę. Wiedział, że wkłada wiele trudu by nie rozpłakać się, choć i tak jak na sześciolatkę takie zachowanie jest dziwne.
Przygarnął ją ramieniem do siebie.
Ku jego zaskoczeniu objęła go małymi i ciepłymi rękoma. Poczuł jak jego koszulka robi się coraz bardziej wilgotna.
Przytulił ją mocniej. Był dorosły, a dorośli muszą być odpowiedzialni.
Chwilę później odsunął się nieco i spojrzał na jej twarz.
Otarł jej łzy kciukiem i powiedział
- Hej! Czemu płaczesz? Masz dziś urodziny! Pora świętować. Mam dla Ciebie prezent. - Powiedział i poszedł po kartkę do plecaka.
Gdy szedł z nią było mu coraz bardziej wstyd wiedząc, że jego mama napisała takim ładnym pismem życzenia i wszystko wyrysowała a on niezdarnym, koślawym pismem napisał coś od siebie.
Tosia otworzyła kartkę i poprosiła go o przeczytanie
- Najlepszej małej kaczej przyjaciółce, z okazji urodzin dużo zdrowia i pełno słodyczy przesyła czasem marudny Olek. - Kiedy skończył czytać Tosia cicho się zaśmiała i spojrzała na niego
- A to co? - Wskazała palcem na parę nierównych i nieudanych kółek na przecinających się kreskach.
Olek poczuł się zażenowany ale jej wytłumaczył
- To niedźwiedź. Ten na krze. Wiesz... - Poczerwieniał, czując się beznadziejnym malarzem. Nawet dziecko nie potrafiło skojarzyć co narysował
- Wiem, wiem! Chciałam tylko, żebyś to powiedział. Dziękuję! - Powiedziała Tośka i mocno się do niego przytuliła.
Olek poczuł że jest z siebie dumny.
Pamiętał dobrze konflikt z Tośką. Był zadowolony, że udało mu się z nią pogodzić.
Wciąż ją lubił.
Po za tym dzięki temu mógł na nowo zdobywać o niej więcej informacji.
Po dłuższej chwili wstał i poszedł po tort.
W szufladzie znalazł dwie małe świeczki.
Niezdarnie je osadził w cieście i zapalił.
Podszedł do Tosi z ciastem i poprosił ją o zdmuchnięcie świeczek
- Tylko szybko, bo zaraz mi spadnie. - Powiedział nie czując się pewnie z pudełkiem w rękach.
Tosia szybko zdmuchnęła świeczki.
Zjedli po małym kawałku ciasta, a resztę wieczoru Tośka leżała z głową na jego kolanach i słuchała bajki którą jej opowiadał.
W końcu usnęła.
Olek spojrzał na nią.
Była spokojna i cicha. Nie przerażająca i groźna. Zwykła sześcio... siedmiolatka, poprawił się w myślach i lekko się uśmiechnął.
Dałaby mu popalić gdyby usłyszała jego przejęzyczenie w myślach.
Siedział tak z nią do czasu przyjazdu jej ciotki.
Przewracał delikatnie jej rudawo złote kosmyki oglądając bajki i pilnował by nie spadł z niej koc, którym ją przykrył.
Ściągnął go z oparcia kanapy.
I tak spędził z nią jej urodziny.

Komentarze

  1. Większość opowiadań blogowych jest taka zwykła, nudna. Jednak twój styl pisania ma to coś, co napędza do dalszego czytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, takie słowa bardzo wiele znaczą ;) No i motywują do dalszego pisania ;)

      Usuń
  2. Czytałam twój post z zapartym tchem!! Na prawdę świetnie to napisałaś!!♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się Cieszę, że ktoś się wciągnął, mam nadzieję, że jeśli będziesz kiedyś czytała kolejne części u mnie to się nie zawiedziesz ;)

      Usuń
  3. Jaka długa część, idealnie. Czekam na ciąg dalszy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, że wciąż pozostajesz z moją opowieścią ;)

      Usuń
  4. Uwielbiam "Cię" czytać. Pozdrowienia :*
    agnesssja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :) Mam nadzieję że to się nie zmieni ;)

      Usuń
  5. No powiem Ci, że tak jak początek tej części mnie odrzucił (nie czytałam wcześniejszych) tak doczytałam do połowy i zacznę od pierwszej części. Super! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz naprawdę lekkie pióro i przyjemnie się czyta to, co piszesz! Przede wszystkim dlatego, że używasz prostego, jasnego słownictwa, a mimo to działasz na wyobraźnię :) Koniecznie przeczytam resztę postów, żeby wiedzieć dokładnie o co chodzi :D I z pewnością będę tu zaglądać :)
    Buziaki :*
    Lina Nastya
    http://lina-nastya.blogspot.com/2017/08/byam-modelka-inglota.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz, fajnie piszesz i blog ma potencjał, ale z mojej strony bym radziła trochę popracować nad stroną wizualną, bo jest strasznie kolorowo i łatwo się tu zgubić :)
    Pozdrawiam!
    http://karina.stankowicz.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Bardzo ciekawa historia- zdecydowanie masz dryg i talent do pisania. Na dniach kiedy znajdę odrobinę więcej czasu z chęcią nadrobię inne wpisy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super wyszło!

    http://start-afire.blogspot.com/2017/08/4-miesiace-wakacji-mozna.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie się czyta, trzymaj tak dalej. A tak w ogóle super blog.

    Jakbyś miała czas to zapraszam również do mnie:
    Tu kliknij :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz