Zanim Edek zaczął chodzić do szkoły, a Pani Kruszwicka z
Panem Kruszwickim byli zaledwie 3 lata po ślubie, w kamienicy mieszkała rodzina
Rozdmowskich. Byli szanowani i lubiani przez sąsiadów. Małżeństwo miało dwoje
dzieci - Hanię i Klarę.
Pan Rozdmowski był szanowanym urzędnikiem, natomiast jego
żona była prostą krawcową do której ściągało wiele osób, ze względu na duże
zaufanie do kobiety i niezawodność. Przez parę ładnych lat sąsiedzi patrzyli na
nich jak na pierwowzór idealnej rodziny. Czasem kiedy przechodziła koło nich
Pani Bławacka mamrotała do swojego syna, który był kawalerem
- Widzisz?! Ty tak powinieneś wyglądać a nie... Takie
chuchro z ciebie. - na co chłopak zwykle reagował zbywającym mruknięciem i szli
z matką dalej.
Cała rodzinna sielanka skończyła się w momencie kiedy Pani
Rozdmowska poważnie zachorowała. Co dzień odwiedzały ją życzliwe sąsiadki z
domowymi wypiekami, naparami czy zupą, by umilić kobiecie czas i pomóc jak
tylko się dało. Wiedziały, że mąż Pani Rozdmowskiej siedzi od rana do wieczora
w pracy by zarobić na lekarstwa dla żony i by odłożyć pieniądze na wyjazd do
kliniki na Pomorzu by dzięki zabiegowi uratować żonę. Wszystkim mieszkańcom
kamienicy było szkoda Pana Rozdmowskiego gdy wbiegał na podwórze potargany i
zdyszany i pędził dalej do żony i córek.
Pani Kruszwicka widząc starania mężczyzny, często brała do
siebie po szkole Hanię i Klarę pomagając im przy lekcjach, ucząc czasami
praktycznych umiejętności szycia, parzenia kawy w rondelku by nie była za
gorzka i innych jakie sama znała. Wiedziała, że to pomaga rodzinie
Rozdmowskich, że dziewczynki nie pałętają się bez celu po mieście i też nie dokazują
w domu, a na pewno odrabiają lekcje i uczą się zadań domowych.
Kiedy Pan Rozdmowski uzbierał wystarczającą sumę pieniędzy
dla żony na leczenie wysłał ją czym prędzej do kliniki ze swoim bratem,
ponieważ nie mógł zostawić córek samych w domu oraz nie dostał urlopu by móc
zawieźć żonę. Przez 3 tygodnie był jakby weselszy, wróciły mu kolory na twarz,
zniknęły sińce pod oczami wywołane niepokojem o żonę, a gdy sąsiadki pytały go
co u niej odpowiadał, że jest teraz w rękach specjalistów i że na pewno lada
dzień wróci wypoczęta i rumiana ja zawsze.
Trzy tygodnie po tym jak wysłał żonę do kliniki otrzymał
wieczorem telefon z kliniki. Dzwonił
lekarz opiekujący się jego żoną i poinformował go, że Pani Rozdmowska miała
gruźlicę w bardzo zaawansowanym stadium i że nie udało się jej uratować. Od
tamtego dnia nigdy nie był już tym samym człowiekiem. Stoczył się. Najpierw
rzucił się w wir pracy, a gdy musiał iść na rentę z powodu zdrowia nie odzywał
się do nikogo i godzinami siedział w pokoju przy starej maszynie do szycia
żony. Po pewnym czasie stał się zgryźliwy nie do zniesienia. Kiedy Hania i
Klara ukończyły studia wyprowadziły się z kamienicy i z miasta do miejscowości
pod Krakowem. Pan Rozdmowski został sam, co dzień gdy wychodził mamrotał
zgryźliwe uwagi na ludzi powodując tym samym coraz mniejszą sympatię do siebie,
aż w końcu nikt z sąsiadów nie reagował na niego, nie odzywał się i go nie
mijał.
Taki jeden wypadek może zaważyć nad całym Naszym życiem - świetnie to pokazałaś :)
OdpowiedzUsuńTen pan Rozdmowski kogoś mi przypomina
OdpowiedzUsuń