Olek miał pewność, że idzie.
Nie widział nic przed sobą ani nic co możliwe, że było dookoła, ale był pewien że po czymś stąpa i że dokądś zmierza.
Nie widział nic przed sobą ani nic co możliwe, że było dookoła, ale był pewien że po czymś stąpa i że dokądś zmierza.
Nie wiedział tylko dokąd.
Szedł sam nie wiedział jak długo.
Pięć minut? Godzinę?
Nie wiedział.
Ciemność dookoła zdawała się nie
mieć końca. Nie było w niej żadnych przejaśnień, ani nieco
jaśniejszych elementów.
Zaczynał wariować.
Czuł narastający lęk usadawiający
się gdzieś w jego własnym brzuchu.
Szedł szybciej. Chciał dojść jak
najdalej zanim znów poczuje ten przerażający ból.
Nie wiedział kiedy znów nadejdzie.
Po pewnym czasie szybkiego marszu
zatrzymał się. Przyklęknął i zaczął dotykać podłoża.
Było gładkie. Nie miało jednak
temperatury. Nie było ani zimne lub chłodne, ani gorące czy
ciepłe.
Po prostu było.
Olek się załamał. Usiadł pogrążony
w bezkresnych ciemnościach i wsparł głowę na rękach.
Chciał się stąd wydostać. Tak
bardzo chciał uciec.
Było przeraźliwie cicho.
Dotarło to do niego gdy siedział.
Nie dochodziły do niego żadne
odgłosy.
- Hej! - Wykrzyczał na całe gardło a jego głos rozbrzmiewający w czarnej pustce zabrzmiał obco i wręcz za głośno.
Olek skulił się w miejscu gdzie był.
Gdy echo jego krzyku w końcu umilkło,
Olek usiadł nieco swobodniej choć wciąż skulony i przerażony.
Cała sytuacja sprawiła że z nerwów zaczął uderzać na oślep
pięściami w podłoże na którym siedział.
Łzy zaczęły mu cieknąć po
policzkach strumyczkami. Ciepłymi prawdziwymi strumyczkami jakimi
charakteryzują się łzy prawdziwie zrozpaczonego człowieka.
Cicho pociągał nosem zagryzając
lekko dolną wargę by powstrzymać łzy, choć one wiedziały lepiej
co mają robić.
W końcu przestał. Nie czuł bólu a
gdy dotknął swoich kostek palców nic nie wyczuł. Były całe,
lekko chropowate jak zawsze.
Wariował.
Rozważał czy nie rzucić się na
ziemię. Liczył, że chociaż jak sobie rozbije głowę coś
poczuje.
Wstał zdeterminowany na nogi.
Gotów był poświęcić swoje życie,
żeby się stąd wydostać i zrozumieć co się stało.
Miał już przechylać się do tyłu z
odchyloną w tył głową kiedy nagle rozległo się nie za głośne
- Olek!
Stał jak wryty.
To nie był jego głos. Chwilę mu
zajęło zrozumienie do kogo należy.
- Tośka... - Wyszeptał, po czym głośniej powiedział – Jesteś tutaj?! Powiedz mi gdzie jestem? Jak mam stąd wyjść? To najgłupszy żart jaki mi ktokolwiek zrobił.
Odpowiedziała mu cisza.
Znów chwycił się za głowę i wsunął
palce we własne włosy.
Był pewien, że zwariował kiedy znów
odezwał się głos. Tym razem jego matki.
Głos matki był wyraźniejszy
pewniejszy, ale nie skierowany do niego.
- Co z nim będzie? To moje jedyne dziecko! - ostatnie słowo wypowiedziała prawie płaczliwie.
Olek nie rozumiał co się dzieje.
Postanowił jednak ruszyć w stronę
skąd dobiegają głosy.
Rzucił się biegiem.
Co jakiś czas zatykał uszy i krzyczał
ile miał tylko sił
- Jestem tutaj! Tu! Dokąd mam iść! Wyciągnijcie mnie! - Przeczekiwał aż echo ucichnie i biegł dalej.
Musiało być przecież jakieś
wyjście.
Kiedy zaczynał wątpić w sensowność
swojego pomysłu o podjęciu wędrówki za głosami, w całej pustce
rozległ się wyraźny szept
- Jesteś blisko. Biegnij. - Tym razem Olek nie był w stanie rozpoznać do kogo to zdanie należy.
Ten szept wydawał mu się dziwny,
nieco nawet straszny. Przedostał mu się do głowy i w niej pozostał
pobrzmiewając swoim strasznym echem.
Biegł. Mimo wszystko biegł.
Liczył, że kiedy już dobiegnie do
wyjścia wszystkiego się dowie.
Gdy przemierzał już dłuższą chwilę
bezkresne ciemności i nic mu się nie ukazało stanął oburzony i
zdenerwowany wyrzucił z siebie
- Gdzie mam biec do cholery?! No gdzie?! Biegnę! Idę! I nic! Cholerne nic! PUSTKA! Mam dosyć! Rozumiesz?! DOŚĆ! - Ostatnie słowo wykrzyczał tak głośno, że echo tych słów ogłuszyło jego samego.
Upadł na ziemię.
Poczuł ból. Poczuł silny ból nad
biodrem i w głowie.
Skulił się na ziemi, obolały i
załamany.
Zamknął oczy wierząc, że to jakiś
chory koszmar.
Miał wrażenie, że usnął. Kiedy
otworzył ponownie oczy usłyszał szum.
Deszcz. Krople uderzające i odbijające
się od ziemi.
Co było również nowe po za bólem i
dźwiękiem, lekki i chłodny powiew musnął jego twarz.
Uniósł się lekko na ręce i
odwrócił.
Za sobą zobaczył światło. Jeszcze
nie za wyraźne ale światło.
W nim widział już szary zarys
własnych dłoni i podłoże po którym stąpał. Im bliżej było
światła tym było jaśniejsze.
Nie myśląc za wiele ruszył na tyle
szybko na ile mógł w tamtą stronę.
Wierzył, że tam czeka odpowiedź.
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Potrafisz zaciekawić czytelnika. Mam nadzieję, że następny post pojawi się szybciutko!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne, lekkie i przyjemne opowiadanie! Czekam na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie, bardzo można wczuć się w sytuację :*
OdpowiedzUsuńhttps://luxwell99.blogspot.com/
A i oczywiście zaobserwowałam Twojego bloga :*
Usuń