Nie jestem tylko okładką cz. 15

Olek miał pewność, że idzie.
Nie widział nic przed sobą ani nic co możliwe, że było dookoła, ale był pewien że po czymś stąpa i że dokądś zmierza.
Nie wiedział tylko dokąd.
Szedł sam nie wiedział jak długo. Pięć minut? Godzinę?
Nie wiedział.
Ciemność dookoła zdawała się nie mieć końca. Nie było w niej żadnych przejaśnień, ani nieco jaśniejszych elementów.
Zaczynał wariować.
Czuł narastający lęk usadawiający się gdzieś w jego własnym brzuchu.
Szedł szybciej. Chciał dojść jak najdalej zanim znów poczuje ten przerażający ból.
Nie wiedział kiedy znów nadejdzie.
Po pewnym czasie szybkiego marszu zatrzymał się. Przyklęknął i zaczął dotykać podłoża.
Było gładkie. Nie miało jednak temperatury. Nie było ani zimne lub chłodne, ani gorące czy ciepłe.
Po prostu było.
Olek się załamał. Usiadł pogrążony w bezkresnych ciemnościach i wsparł głowę na rękach.
Chciał się stąd wydostać. Tak bardzo chciał uciec.
Było przeraźliwie cicho.
Dotarło to do niego gdy siedział.
Nie dochodziły do niego żadne odgłosy.
  • Hej! - Wykrzyczał na całe gardło a jego głos rozbrzmiewający w czarnej pustce zabrzmiał obco i wręcz za głośno.
Olek skulił się w miejscu gdzie był.
Gdy echo jego krzyku w końcu umilkło, Olek usiadł nieco swobodniej choć wciąż skulony i przerażony. Cała sytuacja sprawiła że z nerwów zaczął uderzać na oślep pięściami w podłoże na którym siedział.
Łzy zaczęły mu cieknąć po policzkach strumyczkami. Ciepłymi prawdziwymi strumyczkami jakimi charakteryzują się łzy prawdziwie zrozpaczonego człowieka.
Cicho pociągał nosem zagryzając lekko dolną wargę by powstrzymać łzy, choć one wiedziały lepiej co mają robić.
W końcu przestał. Nie czuł bólu a gdy dotknął swoich kostek palców nic nie wyczuł. Były całe, lekko chropowate jak zawsze.
Wariował.
Rozważał czy nie rzucić się na ziemię. Liczył, że chociaż jak sobie rozbije głowę coś poczuje.
Wstał zdeterminowany na nogi.
Gotów był poświęcić swoje życie, żeby się stąd wydostać i zrozumieć co się stało.
Miał już przechylać się do tyłu z odchyloną w tył głową kiedy nagle rozległo się nie za głośne
  • Olek!
Stał jak wryty.
To nie był jego głos. Chwilę mu zajęło zrozumienie do kogo należy.
  • Tośka... - Wyszeptał, po czym głośniej powiedział – Jesteś tutaj?! Powiedz mi gdzie jestem? Jak mam stąd wyjść? To najgłupszy żart jaki mi ktokolwiek zrobił.
Odpowiedziała mu cisza.
Znów chwycił się za głowę i wsunął palce we własne włosy.
Był pewien, że zwariował kiedy znów odezwał się głos. Tym razem jego matki.
Głos matki był wyraźniejszy pewniejszy, ale nie skierowany do niego.
  • Co z nim będzie? To moje jedyne dziecko! - ostatnie słowo wypowiedziała prawie płaczliwie.
Olek nie rozumiał co się dzieje.
Postanowił jednak ruszyć w stronę skąd dobiegają głosy.
Rzucił się biegiem.
Co jakiś czas zatykał uszy i krzyczał ile miał tylko sił
  • Jestem tutaj! Tu! Dokąd mam iść! Wyciągnijcie mnie! - Przeczekiwał aż echo ucichnie i biegł dalej.
Musiało być przecież jakieś wyjście.
Kiedy zaczynał wątpić w sensowność swojego pomysłu o podjęciu wędrówki za głosami, w całej pustce rozległ się wyraźny szept
  • Jesteś blisko. Biegnij. - Tym razem Olek nie był w stanie rozpoznać do kogo to zdanie należy.
Ten szept wydawał mu się dziwny, nieco nawet straszny. Przedostał mu się do głowy i w niej pozostał pobrzmiewając swoim strasznym echem.
Biegł. Mimo wszystko biegł.
Liczył, że kiedy już dobiegnie do wyjścia wszystkiego się dowie.
Gdy przemierzał już dłuższą chwilę bezkresne ciemności i nic mu się nie ukazało stanął oburzony i zdenerwowany wyrzucił z siebie
  • Gdzie mam biec do cholery?! No gdzie?! Biegnę! Idę! I nic! Cholerne nic! PUSTKA! Mam dosyć! Rozumiesz?! DOŚĆ! - Ostatnie słowo wykrzyczał tak głośno, że echo tych słów ogłuszyło jego samego.
Upadł na ziemię.
Poczuł ból. Poczuł silny ból nad biodrem i w głowie.
Skulił się na ziemi, obolały i załamany.
Zamknął oczy wierząc, że to jakiś chory koszmar.
Miał wrażenie, że usnął. Kiedy otworzył ponownie oczy usłyszał szum.
Deszcz. Krople uderzające i odbijające się od ziemi.
Co było również nowe po za bólem i dźwiękiem, lekki i chłodny powiew musnął jego twarz.
Uniósł się lekko na ręce i odwrócił.
Za sobą zobaczył światło. Jeszcze nie za wyraźne ale światło.
W nim widział już szary zarys własnych dłoni i podłoże po którym stąpał. Im bliżej było światła tym było jaśniejsze.
Nie myśląc za wiele ruszył na tyle szybko na ile mógł w tamtą stronę.
Wierzył, że tam czeka odpowiedź.

Komentarze

  1. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Potrafisz zaciekawić czytelnika. Mam nadzieję, że następny post pojawi się szybciutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne, lekkie i przyjemne opowiadanie! Czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie, bardzo można wczuć się w sytuację :*

    https://luxwell99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i oczywiście zaobserwowałam Twojego bloga :*

      Usuń

Prześlij komentarz