Nie jestem tylko okładką - cz. 2

Wrócił zadowolony z plaży. Spędził całkiem spokojnie czas w niezbyt lubianym miejscu. Gra w piłkę nożną z kolegami dała mu wiele radości. Potrzebował się wybiegać jak każdy ledwo upieczony nastolatek w jego wieku.
Dni lata upływały mu leniwie i beztrosko. Czasem mama kazała mu coś zrobić w domu, ale głównie przebywał na boisku z kolegami ganiając całe dnie za piłką.
Nie był za wysoki. Był drobnym blondynkiem z dość sporymi w stosunku do drobnej buzi okrągłymi okularami.
Na początku jesieni, gdy wrócił ze sporawym plecakiem i uśmiechniętą piegowatą buzią usłyszał w domu poza życzliwym i jak zawsze spokojnym głosem matki czyjś obcy choć równie spokojny i opanowany. Był to kobiecy głos.
Wszedł cicho do salonu i okrągłymi zielono piwnymi oczyma zmierzył obcą kobietę w ich salonie siedzącą na kanapie koło jego matki.
- Och! A to jest mój syn. Aleksander.
-Kto to? - zapytał bez ceregieli jedenastolatek spoglądając na matkę z wyrzutem
-To nasza nowa sąsiadka. Przyszła nas przywitać jej mąż jest w pracy a córce pozwoliłam posiedzieć w Twoim pokoju.
Po ostatnich słowach nie czekając długo rzucił się biegiem do swojego pokoju wyobrażając sobie stertę popsutych zabawek i jakiegoś rozwydrzonego smarka pałętającego się wśród jego ukochanych i poukładanych rzeczy.
Wpadł do pokoju i zamarł w progu. Pokój był w tym samym stanie w jakim go zostawił. Czysto, brak kurzu, zabawki poukładane na półkach starannie dobrane wielkościami i kolorami. Jedyną nowością była drobna pućkowata postać siedząca na jego łóżku z nogami zwisającymi nad ziemią, z pluszową kaczką w objęciach i dużymi oczyma wlepionymi w niego.
Stał wgapiając się w małego dziwnego intruza oniemiały.
- Cześć. Ile masz lat? - Wybąknął
- Sześć, a co? - Odparła zadziornie i bez krzty wahania dziewczynka.
Tym bardziej zszokowany wyszedł na chwilę na korytarz z pokoju. Sześć lat i nic nie zbroiła?! Przecież to idealna okazja! Sama w cudzym pokoju tyle zabawek i nic nie wzięła! To dziwne bardzo dziwne.
Olek od dziecka lubił dedukować. Był typem myśliciela i detektywa. Lubił zagadki a ta była wręcz zaskakująca. Postanowił dlatego od zaraz rozpocząć śledztwo.
Wszedł do pokoju i usiadł na obrotowym krześle. Intruz ani się ruszył. Czuł na sobie te wielkie okrągłe oczy wlepione w niego w nieokreślonym odczuciu.
Zaczął się przyglądać uważnie nieproszonemu gościowi. Obrzucił nieufnym wzrokiem całą dziewczynkę. Od jej delikatnie różowej sukienki z kokardką, przez pućkowatą buzię i nos pozbawiony piegów, rudawo brązowe włosy, po lekko wystające białe skarpetki wykończone koronką i małe okrągłe buciki.
Nic niby w niej nie było nadzwyczajnego. Zwykły dzieciak. Jednak coś nie pozwalało mu oderwać od niej wzroku. Coś od niej biło.
Olek odetchnął. Od tych hipotez rozbolała go już głowa. Spojrzał na częściowo ukrytą za okrągłymi rączkami pluszową kaczkę i rzucił cicho
- Fajna kaczka... Ulubiona? - na to pytanie intruz mocniej przycisnął do siebie pluszaka jakby Olek chciał go zaraz zabrać.
- Tak. Ulubiona – mruknęła cicho dziewczynka lekko się napinając.
- Ach ! Już się poznaliście! No cóż innym razem się pobawicie. Chodź tata zaraz przyjdzie – powiedziała matka dziewczynki i wyciągnęła do niej rękę – pożegnaj się z kolegą i chodź.
- Cześć. - rzuciła cicho i wyszła dziwnie drepcząc. Robiła to podejrzanie lekko. Tych dziwności było za wiele.
Olek wciągnął plecak do pokoju z korytarza i usiadł do lekcji. Myśli latały mu po głowie. Coś było z tym dzieciakiem nie tak.

Komentarze

Prześlij komentarz