Relaksujemy się lewitując, czyli "Pasażerowie"/ "Passengers"

Już jakiś czas temu byłam na filmie "Pasażerowie".
Moje spotkanie z nim miało miejsce dwa dni po premierze tj. 27 stycznia.
Możliwe, że już nie ma go w kinie, ale to nic straconego. Cóż nie uwierzę, że żadne z Was nie ogląda filmów w internecie.
Uważam, że warto.
Powodów jest parę.
Główne role grają, znana z roli Kosogłosa - Jennifer Lawrence oraz aktor grający buntowniczego wojownika galaktyk z przypadku - Chris Pratt.
"Pasażerowie" to dobry film dla fanów galaktyk, efektów i motywu podróży kosmicznej, choć myślę że równie dobrze trafi do fanów miłości na ekranie, drobnych namiętności i powiązanej z miłością nienawiści.
Jim i Aurora są jednymi z 3000 pasażerów statku kosmicznego "Avalon".
Statek podróżować ma 120 lat na planetę, która ma dać nowe możliwości dla ludności na ziemi, na której powoli zaczyna brakować miejsca do życia.
Statek jest idealnie zaprojektowany by 4 miesiące przed osiągnięciem celu podróży wybudzić z hibernacji załogę, a miesiąc później wszystkich pasażerów.
Jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Z niewiadomego powodu Jim, inżynier, zostaje wybudzony sporo czasu przed czasem. Jest sam. 2999 osób śpi tak jak on powinien.
Mimo towarzystwa droida ucharakteryzowanego na człowieka, wciąż czuje się samotny.
Dlaczego został wybudzony?
Rok po jego wybudzeniu dokonuje się swego rodzaju cud.
Dziennikarka, zmierzająca na nową planetę by ją opisać i o niej opowiedzieć, budzi się z niewiadomych dla niej przyczyn.
Jest to pasażerka klasy "luksus". Może więcej i ma do wielu więcej miejsc dostęp, jednak nie tam gdzie Jim by się chciał dostać - "kokpit załogowy".
Podczas gdy Jim i Aurora zaczynają się coraz lepiej poznawać, a ich relacja staje się robić coraz poważniejsza, "Avalon" zaczyna mieć coraz więcej usterek o których nikt nie wie.
Co dalej?
Polecam dowiedzieć się tego na własną rękę oglądając ;)




Komentarze