Oderwani cz.1



 Postanowiłam dać upust swojej wenie, zatem wrzucam fragment opowiadania jakie wymyśliłam przed chwilą. Mam nadzieję, że Was zaciekawi ;) zapraszam



Kwietniowy poranek. Godzina 6:00. Słońce śmielej wygląda na świat, jednak jeszcze nie tak okazale i jasno jak w połowie czerwca o tej godzinie. Na ulicy to tu to tam fruwają przepędzane wiatrem worki foliowe i drobne śmieci. Przy jednej z klatek można dostrzec znajomego zamiatacza ulicznego - Edka. Nie wysoki chłopak, o włosach koloru miodu i cerze jasnej, ale nie wyglądającej nie zdrowo. Jak co drugi dzień zamiata plac w środku kamienicy na rzecz prac społecznych, które dostał za jakieś rozboje. Jak zawsze gdy pracuje pogwizduje cicho naprzemian nucąc pod nosem melodię słuchanej w danej chwili piosenki na ogromnych słuchawkach komputerowych. Jak zawsze też zdarza mu się przystanąć na długi kabel od słuchawek i wtedy przerywa na chwilę nucenie na rzecz cichego przekleństwa po czym nasuwa z powrotem słuchawki na uszy i powraca do przerwanych czynności.
Dzień jak co dzień. Podwórko kamienicy jest zamiatane, dookoła rozbrzmiewają niezgrabne dźwięki śpiewanej przez Edka piosenki, a po pół godziny w dolnych partiach okalających podwórko kamienicach otwierają się szerzej okna, ponieważ o tej godzinie jak co drugi dzień pani Kruszwicka parzy prawdziwą kawę w rondelku na kuchence znajdującej się przy jej oknie po czym przelewa ją do całkiem sporego błękitnego kubka i idzie z nią do drugiego pokoju, którego okna również wychodzą na podwórze tylko po ty by je tam otworzyć i postawić na parapecie kubek, a tóż koło niego talerzyk z niewielką drożdżówką z dżemem. Wszystko to dla tego "uroczego młodego człowieka, który dzielnie przechodzi resocjalizację".
Pani Kruszwicka, to samotna emerytka, której mąż dwa lata temu zmarł na raka. Mimo cierpień jakie znosił przed samym końcem oraz obowiązków jakich przysparzał żonie, ona dzielnie i wytrwale przy nim była, znosząc co dzień to nowe trudy i przeciwności, dogadzając mężowi jak mogła. To jemu, zawsze parzyła tradycyjnie kawę, bo wiedziała, że pan Kruszwicki lubi jej zapach unoszący się w całym mieszkaniu. Była przy nim do końca. Po jego śmierci, jednak się nie zamknęła w sobie. Jest kobietą silnie wierzącą, więc jak sama powtarzała "wie doskonale, że jej mąż został wezwany po to by przygotować i dla niej miejsce, a kiedy się to spełni ona też wyjedzie za granicę i na zawsze już będą tam razem". Swoim optymizmem nie raz pomagała innym ludziom. Jedną z takich osób był nie kto inny jak Edek. Kiedy go przydzielono do tego obszaru na którym były 3 podwórza takie jak to, był on zbuntowany i zdeterminowany aby robić wszystko byleby szybciej. Kiedy trafił na to podwórze nie zmieniał planów, a przynajmniej nie od razu.

Komentarze

  1. Masz super styl pisma :)!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się to czyta :)
    Czekam na kolejne części tego opowiadania :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    Obserwuję :) http://anita-bloog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się czyta :)
    Co powiesz na wspólną obserwację ? :)
    http://bedifferent-ania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie się to czyta, super opowiadanie, wyczekuję na kolejne :)
    Obserwuję :)
    http://chwilaprzerwydlaciebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz