Viva monarchia! Czyli 3 dzień wycieczki

W poniedziałek 7.09 była całodniowa wycieczka do San Remo i Księstwa Monaco.
Wyjechaliśmy wcześnie, niestety nie pamiętam już godziny, ale zdecydowanie to nie była 10. Chyba 9 albo 8:30. Postanowiłam sobie, że przejadę bez leków na chorobę lokomocyjną. Gdy ruszyliśmy czułam się dobrze. Chłopak siedzący przede mną źle się poczuł, ale właściwie żadnych akcji nie było. Bardzo szybko za to usnął z powodu dolegliwości. To właściwie zrozumiałe.
Jechaliśmy około 1,5 godziny do San Remo. W tym czasie zdążyłam dokładnie obejrzeć swoją fonetykę w telefonie. Przesłuchałam parę kawałków i podyskutowałam z moją przyjaciółką. Przyjechaliśmy najpierw do San Remo. Z parkingu to miasto wydawało się takie duże i całkiem bogate, ale gdy weszliśmy w jego głąb złudzenia diametralnie się zmieniły, choć nie zawiodły moich oczekiwań. Na początku naszego spaceru po San Remo stanęliśmy wszyscy przed kasynem. Każdy chciał mieć zdjęcie na czerwonym dywanie przed nim rozłożonym. Po sesji niczym do filmu o Bondzie ruszyliśmy dalej. Na początku szliśmy ulicą przypominającą szersze uliczki w Krakowie. Droga biegnąca między długimi i dosyć starymi kamienicami. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak miało to swój nie powtarzalny klimat. Dalej szliśmy ciaśniejszymi uliczkami, ale równie urokliwymi co ta pierwsza, szeroka. Doszliśmy wszyscy przed mały kościółek lub katedrę św. Maurycego. Tam dostaliśmy około 1,5 godziny czasu wolnego. Mało to fakt, ale gdzie indziej mieliśmy być przecież dłużej. Ja, Dominika, Monika i Klaudia postanowiłyśmy najpierw pójść po jakieś pamiątki. To było też trochę narzucone przeze mnie ponieważ obiecałam sobie, że tam gdzie będzie taka możliwość kupię jakąś kartkę lub magnes. Tak też zrobiłam. W dalszym ciągu byłam Google translate c:
Po sklepie z magnesami poszłyśmy poszukać czegoś regionalnego typu makarony ręcznie robione i tak dalej. Znalazłyśmy taki sklep nie daleko wspomnianego kościółka. Dominika kupiła sobie ręcznie robiony makaron, natomiast ja kupiłam sobie sok jabłkowy ponieważ bardzo chciało mi się pić. Nie sądziłam wtedy, że sok który kupiłam okaże się tak niesamowicie dobry, że do końca wycieczki w każdym możliwym sklepie, będę szukała tego samego smaku. A jednak. To było coś niesamowitego. Sok smakował jakby naprawdę w małej szklanej buteleczce zamknięto prawdziwe, świeże jabłko. Z resztą sam osad i niejednorodność tego soku świadczyły, że jest dobrej jakości.














Następnie ruszyliśmy na zbiórkę na parkingu. Ponieważ byłyśmy nieco za szybko postanowiłyśmy postrzelać sobie trochę zdjęć.


Potem postanowiłyśmy przenieść się bliżej naszego autokaru - "Pawełka" c:
Gdy sobie siedziałyśmy, przyszedł nieco denerwujący wszystkich kolega i zaczął chwalić się kartkami jakie kupił. Dziewczyny postanowiły je pooglądać. Rozbawił mnie widok tej grupki wpatrzonej w kartki do tego stopnia, że zapomnieli o całej rzeczywistości. Dlatego zrobiłam im zdjęcie c:















Z powodu braku fotografa w danym momencie posunęłam się do zdjęcia z ręki c: ale nie wyszło dlatego gdy skończyli oglądać kartki i dowiedzieli się o fotkach z zaskoczenia zrobili mi również zdjęcie c:
(tak tak składnia idealna jak na tę porę)


Następnie pojechaliśmy do Monaco.
W Monaco najpierw przeszliśmy się przez szereg ciasnych uliczek by następnie wyjść na sporawy plac przed budynek monarchijny. Wszyscy rzucili się do robienia zdjęć, zatem postanowiłam nie być gorsza i wykonałam zdjęcie panoramiczne z jednej i drugiej strony pałacu.
pierwsza panorama
Druga panorama oraz zdjęcie z chłopakami z mojej klasy Zostały wykonane po wyjściu z muzeum które znajduje się obecnie w pałacu. Swoją drogą zwiedzanie go było świetną sprawą! Wszyscy właściwie chodzili indywidualnie z przewodnikami w postaci telefonów. W każdym pokoju był numer który należało wcisnąć na urządzeniu by nagrany przewodnik zaczął opowiadać. Wszystkie historie były bardzo ciekawie opowiedziane i nie zbyt obszernie by zostawić nawet lekki niedosyt wiadomości.
 
To druga panorama utworzona przeze mnie.
I kolejne zdjęcie z chłopakami z klasy c:

































Po zwiedzaniu dostaliśmy około  godziny dla siebie na czas wolny. Wszyscy znów porozchodzili się w swoje strony. Niektórzy poszli na pizze, inni jak ja i dziewczyny poszli po pamiątki a potem na nieziemski sorbet owocowy ( chodzi o ten pitny).
Następnie zjechaliśmy do Monte Carlo. Właściwie tam byliśmy tylko w ogródku japońskim, a potem przeszliśmy się pod kolejne kasyno i gdy dostaliśmy znów trochę czasu wolnego wszyscy zlądowali w parku na ławkach czekając, aż będzie można wrócić do autokaru.
Powrót...
Mieliśmy planowo być maksymalnie na 20:30 , a przybyliśmy na 23 ponieważ na autostradzie lub gdzieś obok był pożar i nie można było przejechać. Ale Nic straconego! Obejrzeliśmy Piratów z Karaibów. Wszyscy się w tę serię nieźle wkręcili, bynajmniej do tego stopnia, że gdy jechaliśmy gdzieś dalej wszyscy chcieli oglądać dalej tę serię.
No, ale w końcu dotarliśmy.
Następne przygody w kolejnych wpisach.
Dobranoc!

Komentarze

  1. Super relacja, czytając ją, miałam wrażenie jakbym była tam z Wami! ^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz