Pora wracać

Cześć!
Właśnie wróciłam z wyjazdu. Nie miałam tam za dużo czasu by pisać za co Was przepraszam. Ciągle coś się działo.
Jak to mówią " wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". Zgadzam się choć może nie do końca, ponieważ moje chęci by wyjechać były bliskie poprzeczki z numerem zero. Bardzo podobało mi się tam gdzie byłam. Cudowna i wspaniała okolica, spokój, którego w mieście się nie zazna, czyste powietrze i spokój od zgiełku, a do tego urocze widoki i dobre towarzystwo. To może zniechęcić do wyjazdu. No ale cóż... Kiedyś i tak by trzeba było wrócić, jak nie teraz to za tydzień na przykład, bo mojej mamie skończyłby się urlop. Tak to niestety już jest. Ale chociaż wypoczęłam, przezwyciężyłam swój lęk wysokości na parku linowym gdzie przed jedną z przeszkód siedziałam 15 minut i zastanawiałam się czy warto iść wyżej i wyżej by w końcu dojść do tyrolki. Ciekawość wzięła górę i dałam radę zjechać na linie z czubka drzewa c:  Niesamowite przeżycie!
Potem sobotnia dyskoteka. Tak, to było to czego było mi trzeba. Wytańczyłam się za wszystkie czasy i wyśpiewałam rzem z wszystkimi.
W niedzielę nieco pogoda się popsuła bo zaczęło lać, ale to nie była jakaś zbytnia przeszkoda by pokręcić się to tu to tam i zobaczyć co się w okolicy dzieje.
No i nadszedł poniedziałek. Pakowanie w markotnym nastroju, zimno i niechętne oczekiwanie na to co nieuniknione. Na wyjazd i powrót do rzeczywistości i rutyny.
I tak to minęło. Niestety a może i stety, bo wracam z nową ilością zdjęć i zapałem do coraz to kolejnych wpisów c:

Komentarze