Obiecałam Wam już trochę czasu temu, że wrzucę swoje
opowiadanie a raczej rozdział by Was zachęcić do czytania od początku.
Wspominałam już trochę czasu temu, że część, którą teraz wrzucę nie jest
jeszcze połączona z resztą opowiadania ponieważ jeszcze do niej nawet nie
dotarłam resztą historii. Wymyśliłam ją trochę czasu temu kiedy pogoda (tak jak
dziś) nie dawała mi innego wyboru niż zanurzyć się we własnej wyobraźni. Pod
opowiadaniem będzie rysunek. Ściągnęłam go z internetu, ponieważ ostatnio nie
mam weny do rysowania, choć pod niektórymi częściami opowiadania będą pojawiały
się rysunki specjalnie do tych części tworzone przeze mnie c:
Mam nadzieję, że ta część Was zachęci do dalszej lektury
kiedy tylko wrzucę kolejne części w odpowiedniej zakładce. c:
"Powrót do
przeszłości"
Dom. Spokojny, cichy
i ciepły dom. Własny pokój z fiołkami w doniczkach poustawianymi na niedługim
parapecie w jednym oknie, a na drugim - nieco szerszym, poduszki, ulubiony
pluszak i pamiętnik zrobiony z niewielkiego notesu. Słodki dom, urocze zapachy
dobiegające z kuchni. Czuły uśmiech matki podającej na talerzyku kawałek świeżo
upieczonego ciasta przed przyjściem gości. Zapach tak realistyczny, że nie
wiele brakuje by stał się prawdziwy. Cicha muzyka dobiegająca z gabinetu ojca.
Śmiechy i radości wypełniające dom. I nagle... Ciemność. Burza na zewnątrz.
"Tato! Boję się!". Rozległ się głos na cały dom. Nagle znów cichy i
ciepły głos, który koi każdy strach "Nie bój się księżniczko. Ona minie.
Jutro rano już będzie po wszystkim. Śpij spokojnie. Jestem tuż obok.". I
znów spokój opanował całą scenerię. Wtem... Krzyki rozlegające się z podwórka -
tłumione przez szybę. Nagle huk! Okna wypadają z ram i tłuką się na podłodze w
drobny mak. Doniczki spadają prawie jedna po drugiej i się tłuką zaraz na ziemi
uśmiercając kwiaty jeden po drugim. Poduszki wypadają za okno lub wpadają do
mieszkania dzierżąc na sobie kawałki pobitego szkła. Perspektywa się zmienia.
Wszystko dzieje się tak szybko. Słychać ciche kroki i widać szybko zmieniające
się obrazy jak przy szybkiej jeździe samochodem. Dookoła krzyki z których można
wyróżnić jeden znajomy głos. Jeszcze przed chwilą był ciepły, lecz teraz jest
przepełniony strachem. "Pod stół! Szybko!". Perspektywa znów się
zmienia. pokój widać do połowy. Widać tylko nogi do kolan ludzi którzy nerwowo
krzątają się po domu, który wygląda teraz jak raj dla samobójców. Wtem huk!
Inny niż wszystkie. Głośniejszy. Silniejszy. Następuje głucha cisza. Nigdy
jeszcze takiej nie było. Uczucie, jakby się ogłuchło. Popiół i kurz które się
wzniosły powoli opadają odsłaniając obraz niewyobrażalnej masakry. Na
zwiędniętych zwłokach kwiatów, na kawałkach pobitego szkła i zniszczonych mebli
leżą dwa ciała. Tak bezwładne. Tak ciche i spokojne. Wyglądają jakby spali.
Mężczyzna i kobieta. Ułożeni w nienaturalnych pozycjach koło siebie. Oboje mają
zamknięte oczy, myląco zamknięte. Z jego ust jeszcze świeżo i szybko jak
strumyk po deszczu wycieka ciemna stróżka krwi i tworzy plamę niczym aureolę
wokół jego głowy. U kobiety nie ma krwi lecz jej ciało jest zbyt nienaturalnie
złożone by myśleć iż żyje.
Cały popiół opadł. Na
zewnątrz padają ciche strzały. Pojedyncze dźwięki milkną tak szybko jak się
rodzą. Znów ciemność. Nieprzenikniona cicha ciemność, którą rozdziera ostatni
usłyszany krzyk należący do dziecka "Co się dzieje?! Nie chcę z tobą iść?!
Tato!"
Obudziła się
zdyszana. Wydawało jej się że słyszy jak jej serce dudni. Otworzyła powoli oczy
i widząc, że wciąż znajduje się w hangarze poczuła ulgę. Wzięła głęboki wdech
po czym powoli wypuściła powietrze. Postanowiła wstać i rozprostować nogi. Otworzyła
powoli i nie chętnie pokrywę kapsuły. Powoli zsunęła się z miejsca gdzie spała
i przeciągnęła się mocno. Powoli i lekko jeszcze sennie podeszła do
prowizorycznej umywalki nad którą znajdowało się zakurzone niewielkie lustro.
Okręciła kran. Gdy poleciała letnia woda nabrała jej w dłonie i kilka razy
chlusnęła sobie nią w twarzy przecierając ją dokładnie cicho sycząc gdy woda
zetknęła się z dosyć głęboką raną na jej policzku. Spojrzała w lustro skupiając
się na szpecącej jej twarz rysie i mruknęła cicho
- Jeszcze cię dopadnę
i ubiję.
Gdy tak patrzyła w
lustro zauważyła, że mimo przespania siedmiu lat swojego życia nie pojawiły się
jeszcze odrosty na jej włosach, które wciąż wyglądały jakby dopiero wczoraj
przefarbowała je w akcie buntu na niebiesko.
Obmyła się tak jak
tylko mogła, po czym poszła się ubrać w przygotowywany przez siebie strój.
Leniwie naciągnęła na
siebie szarą podkoszulkę a na to nałożyła czarną koszulkę obszytą z przodu
skórą.
Ubrała na siebie
długie czarne spodnie na przedzie obszyte skórą i zapięła mocny pas na
biodrach. Na koszulkę założyła narzutę z krótkim rękawem i sięgającej pod biust
z dużym rozłożystym czarnym kapturem. Na plecy nałożyła kołczan z dużą ilością
srebrnych strzał z czarnymi lotkami i diamentowymi grotami. przez ramię
przewiesiła łuk. Do kieszonek w pasie włożyła 3 diamentowe sztylety z czarnymi
rękojeściami oraz kilka kul z łatwopalnym gazem. na stopy założyła czarne
stopki z grubiej podszytym śródstopiem. Na twarz naciągnęła czarną chustę
przylegającą jej ściśle do twarzy nieco dłuższą od strony rany na policzku tak
by ją zasłonić.
Ponownie wzięła
głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Naciągnęła kaptur na głowę i
wcisnęła przycisk na ścianie hangaru otwierający jego ogromne żelazne drzwi.
Stała tak sztywno i wyprostowana dumnie kiedy drzwi z lekkim popiskiwaniem
otwierały się coraz szerzej jednocześnie wpuszczając do ciemnego hangaru strugi
złotego światła słonecznego z zewnątrz. Gdy tylko otworzyły się do końca,
ruszyła biegiem z hangaru na zewnątrz w gąszcz mając tylko jeden cel.
Znaleźć Darena.
Koniec pierwszej
części tego rozdziału następny będzie niedługo. c:
Komentujcie lub
motywujcie bym wrzucała więcej tego opowiadania c:
Pozdrówka!
Komentarze
Prześlij komentarz