Pogodny smuteczek

Cześć!
Nie da się ukryć, że ostatnio na moim blogu nie dzieje się za wiele.
Nie mogę znaleźć czasu by napisać coś z sensem. Coś mądrego czy jakieś chociaż fajne przemyślenie.
Trochę części opowiadania mam na komputerze co mi ułatwia publikowanie go. Jedyne co muszę zrobić to dodać ciekawe zdjęcie, choć fakt, że kiedy już sekundkę znajduję to dopisuję kolejne części by tego zapasiku nie zabrakło ;)
No dobrze, ale koniec już tego tłumaczenia się z życia.
Znalazłam dziś chwilę by coś nowego dodać co nie będzie opowiadaniem ;)
Teraz możecie się zastanawiać skąd taki nietypowy tytuł.Przecież no albo pogodny albo smuteczek!
Tego się nie łączy.
Otóż nie prawda!
Na języku polskim może dostalibyśmy za takie połączenie pałę, ale nie w codziennym życiu.
Postanowiłam trochę powiedzieć o sobie.
Jako że już minął trzeci miesiąc na studiach postanowiłam podzielić się z Wami swoimi odczuciami.
Cóż... Przyznaję nie jest łatwo. Mimo że próg punktowy mógłby sugerować, że na te studia idą tylko leniwi z niewielkimi ambicjami tak wcale nie jest.
Prawda jest taka,  że wielu ludzi na moim roku przyszło tu by nie być bez studiów i zamierzają jak ja poprawiać maturę. Są też tu tacy którzy przenieśli się z innych kierunków. No i nie brak ludzi którzy faktycznie chcieli tu być, a ich wynik mógłby im starczyć spokojnie na medyczny, ale z jakiegoś powodu wybrali właśnie chemię.
Nas rok jest podzielony na grupy.
Jak zawsze jestem w grupie tej "najgorszej". Nie zraża mnie to jednak. Od podstawówki byłam w tych najgorszych klasach, grupach. Generalnie w grupach ludzi których na początku wszyscy skreślali.
Jednak jakoś zawsze tak wychodziło, że na koniec lat na danym poziomie kiedy powinniśmy odnosić porażki, staliśmy wysoko podziwiani i chwaleni przez tych którzy nas skreślali na początku.
Dlatego nie martwi mnie obecna opinia.
Jest ciężko. Z perspektywy kogoś kto zamiast na biolchemie był na humanie, jest serio ciężko, ale mimo to da się przejść. Nie obchodzi się oczywiście bez ciężkiej pracy, niewielkich ilości snu.
Marzenia mają swoją cenę, a moim jest właśnie medycyna.
No dobra ale o co cho z tym smuteczkiem.
Tak opisuję siebie.
Raczej jestem pogodna, lubię pomagać innym ale przez nie jedną porażkę na studiach często upadam w humorze, choc upadki raczej mają miejsce we mnie. Nie lubię ich okazywać. I z doświadczenia wiem że nie zawsze warto.
Więc tak sobie wędruję przez studia jako ten pogodny smuteczek i choć nie brakuje mi miłych zaskoczeń to jednak nie brak też wielu potknięć.
Moja mała rada na dziś to mimo wszystko się nie poddawać.
Jeśli akurat Tobie nie idzie na studiach to zrób wszystko co możesz. Jeśli mają Cię wyrzucić to niech zrobią to po tym jak zrobisz wszystko co możesz z siebie wykrzesać. Nigdy sobie nie wyrzucisz ile mogłeś czy mogłaś zrobić, bo dasz z siebie maksimum.
Pozdrówki na ten poniedziałek.

Komentarze

  1. Ja za rok piszę maturę i wybieram się na prawo. Przede mną wybór uczelni..ciężki wybór. Ja Ci życzę powodzenia, abyś wytrwała w tym wszystkim i poznawała tylko dobrych ludzi ;) I mam nadzieję, że za kilka lat skończysz magistra, powodzenia
    Zapraszam do siebie: http://rooksiii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Też studiowałam chemię :D I jeżeli jest to Uniwersytet Warszawski to szczerze współczuję - ewentualnie służę radą co do wykładowców. Nie, już nie będę narzekać :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz