- Olek! Uciekaj! Teraz! - obudziło go głośne wołanie.
Przetarł zmęczone oczy i zobaczył,
że za ścianą na deszczu stoi Tośka.
To ona krzyczała do niego.
Podniósł się nieco ociężale.
Spojrzał przez ścianę i zawołał
- Jak?! Przecież tu wciąż jest mur! - poczuł się bezsilny.
Ona chyba właśnie się z niego
nabijała, że mimo wszystko jest na wolności, a on nie.
Tośka podeszła do ściany. Oparła
obie dłonie na niej jakby się przytulając i powiedziała
- Rozbij ją. Teraz już możesz teraz dasz radę.
- Nie wiem. Nabiję sobie siniaki i tyle tego będzie. Albo coś złamię. - marudził jej nie rozumiejąc dlaczego właśnie teraz niby ma być gotowy a wcześniej nie.
- Olek. Proszę. Uciekaj. Chodź tu. Do mnie. - Mówiła Tośka prawie błagalnie. - Nie mów mi że się tu zadomowiłeś. Nie przyzwyczajaj się do tego miejsca. Uciekaj.
Wyglądała na przerażoną jego
niechęcią do wysiłku.
Nie rozumiał tylko dlaczego.
Nic mu przecież tu nie groziło...
Zaczął się zastanawiać i nagle
przeszły go ciarki gdy odwrócił się i spojrzał w głąb
nieprzeniknionej ciemności z której przyszedł.
Kiedy się odwrócił za ścianą nie
było Tośki.
Stała za nią Kasia.
Ta Kasia. Jego wymarzona Kasia, w
czerwonej ładnie opiętej sukience z rozpuszczonymi nieco już
zmokniętymi włosami, z kurtką skórzaną na ramionach i parasolką
w dłoniach.
Wpatrywała się w niego swoimi
niebieskimi oczyma i lekko się uśmiechała.
W Olku wezbrały emocje.
Co tu się do cholery dzieje?! Nie
rozumiał dlaczego Tosia przyprowadziła do niego Kasię, ale
wiedział że jeśli ktoś tam przyjdzie kto mógłby ją skrzywdzić,
to on musi być gotów by ją bronić.
Nie liczyło się dla niego w tym
momencie już nic.
Gdzie była Tośka?
Czy go zaboli?
Nic. Wiedział że musi stanąć u boku
Kasi jako jej gentelmen który ją również obroni.
Rzucił się na ścianę celując w nią
ramieniem.
Pierwsze uderzenie nic mu nie dało
poza bólem.
Zaklął pod nosem i ponownie wziął
rozbieg i zderzył się z murem dzielącym go od Kasi.
Pojawiły się drobne ryski i
pęknięcia.
Olek uśmiechnął się lekko.
Ból promieniował mu na pół ciała
ale widząc efekty przestał się nim przejmować.
Znów uderzył w mur powiększając
pęknięcia.
Poczuł jednak że z tyłu z ciemności
dobiegają jakieś szmery, przerażające szepty i chłód.
Przerażony zaczął mocniej uderzać w
mur chcąc uciec i bojąc się ciemności za nim, która chciała go
zatrzymać.
Po paru kolejnych uderzeniach Olek
opadł z sił. Był obolały i odrętwiały.
Widział jednak przed sobą wierzącą
w niego Kasię i słyszał pomruki mroku za nim.
Nie mógł się poddać. Adam nie mógł
dostać dziewczyny jego marzeń.
Wezbrała w nim nowa siła.
Krew ponownie zatoczyła się w żyłach
szybciej i mocniej. Wiedział, że jeżeli teraz się nie przebije,
zostanie tu na zawsze.
Czuł to.
Wziął rozbieg.
Biegł jak najszybciej mógł.
Czuł się jak husarz na ciężkim,
obłożonym pancerzem koniu.
Miał wrażenie, że i on ma na sobie
zbroję i właśnie galopuje z ogromną siłą i potęgą gotów
zniszczyć coś co go powstrzymywało tyle czasu.
Zderzył się z ogromną siłą z
murem.
Uderzył całym ciałem i przeleciał
wśród okruchów szkła.
Wypadł na mokrą ziemię po za tunel.
Chwilę leżał na ziemi obolały i
zdyszany.
Uniósł się na drżących rękach i
obrócił.
Miejsce gdzie przed chwilą się
znajdował stało się jednym wejściem do czarnej i bezkresnej
otchłani.
Olek się przestraszył.
Był tak blisko znalezienia się tam.
Wtem niespodziewanie przestało padać
i wyszło słońce.
Spojrzał w górę słońce jednak
zaczęło pikować ku niemu. Coraz jaśniejsze i jaśniejsze
oślepiając go.
Znów ciemność.
Zapadł w nią jak kamień w wodę.
Pamiętał jedynie, że słońce na
niego spadło, a zanim to się stało wydostał się z tunelu.
Nikogo już wtedy przy nim nie było.
Teraz było ciemno, ale ciepło.
Odczuwał.
Czuł zapach. Był jakiś dziwny. Nie
wiedział co to.
Słyszał również równomierne
pikanie.
Jego powieki były ciężkie, jednak
postanowił że spróbuje je podnieść, by zobaczyć gdzie tym razem
jest.
Bał się tego co tym razem zastanie.
Powoli zaczął otwierać oczy.
Pierwszy obraz był zamazany.
Był właściwie sumą kolorów w
których dominował beżowy.
Olek nerwowo zamrugał.
Teraz ujrzał wszystko wyraźniej.
Matka stała koło niego wpatrzona jak
w obrazek.
Trzymała go za rękę.
Zaraz za nią stał ojciec, który
czerwieniał wstrzymując łzy.
Olkowi zaschło w ustach. Oblizał
suche wargi i szepnął
- Czy mogę – zawiesił się na chwilę, po czym dokończył – pić?
Matka natychmiast pobiegła po kubek z
wodą dla syna.
Ostrożnie uniosła jego głowę i
przystawiła mu kubek do ust.
- Pij synku pij. - mówiła zatroskana.
Pijąc Olek zobaczył gdzie jest.
Był w jakimś beżowym pokoju,
prawdopodobnie w szpitalu.
Dookoła stały różne aparaty
pokazujące najróżniejsze wytyczne.
Zobaczył również, że drzwi do jego
pokoju są otwarte a przy ścianie w pokoju stoi Adam i patrzy na
przyjaciela z radością.
Na korytarzu Olek dostrzegł kogoś
jeszcze.
Była zmoknięta.
Na jej ciemnych okularach były
widoczne krople wody, a jej rude włosy były przemoczone jak i
zresztą ubranie.
Stała w cieniu korytarza.
Tośka.
- Synku? Na co tak patrzysz? - Zapytała matka.
Olek przełknął kolejny mały łyk
wody i spojrzał na nią dając jej wzrokiem znak by również tam
zerknęła, jednak gdy on wrócił spojrzeniem na korytarz, był
pusty.
Nie rozumiał co się dzieje. I co się
wydarzyło.
Był zmęczony oczy same mu się
zamknęły.
Powieki były takie ciężkie.
Przed snem usłyszał tylko ciche słowa
matki „witaj z powrotem syneczku”.
Super część, znowu :* chyba zostanę fanką :*
OdpowiedzUsuńhttp://luxwell99.blogspot.com/
Super że się podoba ;) Takie słowa motywują do dalszej pracy ;)
UsuńMam nadzieję że faktycznie zostaniesz z moimi bohaterami na dłużej :)
Ahhh, uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
lublins.blogspot.com
Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że kolejne części wywołają te same emocje ;)
UsuńPozdrawiam