Nie jestem tylko okładką cz. 5

Od momentu odkrycia tatuażu u intruza, Olek nie spuszczał oka z jej domu. Obserwował go codziennie lub co drugi dzień, w zależności od tego ile miał do nauki.
Obserwował już bez przerw. Odsuwał jedynie lornetkę gdy intruz wpadał do pokoju po kąpieli kompletnie nago.
Co może być gorszego dla jedenastoletniego chłopaka u progu dorosłości niż oglądanie nagiego dzieciaka w dodatku odmiennej płci. Ochyda.
Przecież Olek był już prawie dorosły. Na tle swoich kolegów zawsze chodził wyprostowany dumny i z podbródkiem zadartym wysoko w geście pokazania plebsowi kto jest panem.
Tak zleciał mu rok szkolny. Obserwował, uczył się, jadł i spał.
Dla dobra odkrycia zaniedbał nawet nieco kolegów i podwórkowe meczyki piłki nożnej.
Nadeszły wakacje.
Olek wrócił świeżo z zakończenia roku. Cisnął świadectwo na łóżko razem z białą koszulą.
Nasunął na chudy i jeszcze nieukształtowany tors koszulkę ze sławnym piłkarzem i usiadł przy biurku.
Z szafki wyciągnął trochę grubaśny zeszyt i przeczytał uważnie swoje notatki. Nic konkretnego wciąż z nich nie wynikało.
Wsparłszy głowę na rękach wziął głęboki wdech i drżącą ręką zanotował
„26 czerwiec. Z powyższych notatek wciąż nie mogę ustalić nic konkretnego, jednak jestem pewien, że ta sprawa ma jakieś głębsze dno. Na czas wakacji jestem zmuszony zawiesić swoje poszukiwania prawdy, ponieważ udaję się na urlop. P.S. Gdyby coś mi się stało to jestem z chłopakami na boisku. Adaś potwierdzi.”
Zamknął dosyć głośno notatnik i schował go do szafki. Przeciągnął się na fotelu i zaraz wybiegł z pokoju słysząc na dole dzwonek do drzwi. Był to Adaś i reszta drużyny czekająca na niego by rozpocząć wakacje od meczu na podwórku Kraszewskich.
Tata Piotrka Kraszewskiego jest bogatym przedsiębiorcą, a jego mama jest prawnikiem. Stać ich było na wspaniały duży dom z ogromnym ogrodem gdzie Olek razem z kolegami nie rzadko rozgrywali mecze i opijali zwycięstwa lub porażki pyszną lemoniadą robioną przez babcię Piotrka – panią Zofię.
Piotrek mieszkał na granicy osiedla z lasem i polem. Osiedle rozciągało się jakby nieco pod górę i miało pełno uliczek i nieco większych dróg. Jego barykadami były na dole stare powojenne szare bloki mieszkalne spomiędzy których wychodziła uliczka i rozwidlała się w chodnik idący wzdłuż większej betonowej drogi przy której w dalszej części usytuowane były sklepiki i sklepy a po drugiej jej stronie przerzedzony lasek iglasty z piaszczystą dróżką którą dochodziło się na plażę.
Olek zawsze się cieszył że jego dom jest oddalony około o 4 rzędy domów od bloków. Uważał, że Ci co posiadali domy oddzielone nawet sporym terenem zielonym z placem zabaw od bloków, to jednak ludzie niegodni nazywać się ludem osiedla Olka.
Dalej osiedle kończyło się przy drodze oddzielającej cywilizację od prywatnego całkiem sporego lasu. Las biegł w górę prostopadle jakby do ulicy za blokami. Przy tym lesie kolejnych parę rzędów od Olka mieszkał właśnie Piotrek.
Całość osiedla zamykana była w najdalszym punkcie przez pola. Najwyżej mieszkali rolnicy od których pół osiedla kupowało jajka i mleko. Osiedle tym sposobem było z lotu ptaka ogromnym szerokim i długim kwadratem.
Olek nie raz przechodząc się między domami w drodze do szkoły wyobrażał sobie że jest królem tego miejsca. Czuł się bezpiecznie. Co prawda znał nielicznych ludzi mieszkających w linii w której stał jego dom ale to mu wystarczyło. Do tego znał Piotrka i Adasia mieszkających nieco dalej.
Jego poczucie swobody jednak zostało zaburzone przez intruza.
Dziwnie się czuł. Jakby coś było nie tak czasem czuł się obserwowany choć intruz nigdy na niego nie patrzył.
Przechodząc przy tym sąsiednim do jego domu, mimo grupy kolegów czuł się dziwnie. Niepokój szalał w jego głowie.
Czuł że to wszystko pociągnie się stanowczo daleko. Tylko czego się dowie?

Komentarze

Prześlij komentarz