(Nie)obecne święta

Cześć kochani!
Co u Was? Jak Wam minął pierwszy dzień świąt? Najedzeni? A może ktoś głodny jeszcze?
Moje święta w tym roku przebiegły gdzieś koło mnie, a przynajmniej ten pierwszy dzień. Niby byłam ze wszystkimi, przecież pomagałam solidnie przygotowując stoły, układając zastawę, kombinując nad tym w jaki kształt złożyć serwetki, ale jakoś mam wrażenie że cały wesoły gwar był gdzieś ponad lub obok mnie. Mówiąc prosto pogrążyłam się w melancholii. Jakoś odnoszę wrażenie dziś, że nie dostatecznie dobrze przygotowałam się do tych świąt. Może coś źle zrobiłam albo... sama nie wiem.
Nie potrafiłam w duchu się cieszyć z tego wszystkiego. Z cudnej pogody, słodkich bratanic napełniających śmiechem cały dom, żartów wujków i przede wszystkim nie potrafiłam z faktyczną radością powiedzieć jak wszyscy "Pan zmartwychwstał! ". Zdołowało mnie dziś wszystko, choć gdyby mi o tym ktoś powiedział jeszcze 3 dni temu, że tak się będę czuła to po prostu nie uwierzyłabym, bo byłam prze szczęśliwa  na myśl o rodzinnym śniadaniu, żartach wesołych nastrojach i super pogodzie.
Mam nadzieję, że jutro już będzie lepiej.
Boicie się "mokrej" pobudki? Przyznać się, kto będzie wylewał wodę z większego kalibru niż pokropienie palcami czy z "jajek" na wodę lub pistoletów?
Życzę Wam moi Drodzy, jutro wspaniałego dnia i oby nikt się nie pochorował jak go "zleją ;)

Komentarze

  1. Nie tylko Ty. Ja niestety mam tak w święta każdego roku... http://dyanablog01.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz